15 listopada 2013

Jeanne Louise Calment - najdłużej żyjąca osoba

Jeanne Louise Calment to kobieta, która żyła najdłużej ze wszystkich ludzi spośród udokumentowanych przypadków. Przeżyła 122 lata i 164 dni czyli w sumie 44724 dni.


Urodziła się 21 lutego 1875 roku w Arles we Francji i zmarła tam 4 sierpnia 1997 roku. Mieszkała tam przez całe swoje życie. Jej ojcem był Nicolas Calment (urodzony 28 stycznia 1831 roku, zmarł 22 stycznia 1931 roku), który był budowniczym statków, a jej mamą była Marguerite Gilles (urodzona 20 stycznia 1838 roku, zmarła 18 września 1924 roku), pochodząca z rodziny młynarzy. Niektóre osoby z bliskiej rodziny również dożyły sędziwego wieku. Jej starszy brat François urodził się w 1865 roku, a zmarł 1 grudnia 1962 roku w wieku 97 lat, ojciec dożył 100 lat bez 8 dni, a matka 86 lat.

W 1888 roku w wieku 13 lat spotkała Vincenta Van Gogha, który przebywał rok czasu w Prowansji i przyjechał do Arles kupić płótna w sklepie z tkaninami, którego właścicielem był jej przyszły wujek.

8 kwietnia 1896 roku w wieku 21 lat wyszła za mąż za swojego kuzyna Feanda Nicolasa Calmenta (1868–1942), który był bogatym właścicielem sklepów. Ich dziadkowie ze strony ojca byli braćmi, a także ich babcie ze strony ojca, to były siostry. Majątek męża pozwolił jej żyć bez konieczności pracy i dzięki temu wiodła spokojne życie uprawiając swoje hobby, którym był tenis, jazda na rowerze, na którym wciąż jeździła w wieku 100 lat, jazda na wrotkach, pływanie, gra na fortepianie i opera, a w wieku 85 lat zaczęła trenować szermierkę.

Jej mąż zmarł w 1942 roku po tym jak zjadł ciasto z zepsutymi wiśniami. Mieli razem tylko jedno dziecko, którym była córka Yvonne Marie Nicolle Calment urodzona w 1898 roku, mająca jednego syna Frédérica Billiota, który urodził się w 1926 roku. Yvonne zmarła na zapalenie płuc w 1934 roku i Jeanne sama zajęła się wychowywaniem wnuka, który został lekarzem, a zmarł w 1963 roku w wypadku samochodowym.

W 1965 roku 90-letnia Jeanne, nie posiadając żadnych spadkobierców, podpisała umowę sprzedaży apartamentu z 47-letnim prawnikiem André-Françoisem Raffrayem, który miał jej wypłacać do końca życia miesięczną pensję 2500 franków francuskich i po jej śmierci zostać właścicielem. Wartość apartamentu była ustalona na równowartość około 10 letniej pensji, jednak ta miała być wypłacana do końca życia Jeanne, czyli w sumie przez 32 lata, co spowodowało, że całkowita suma jej wypłacona wyniosła ponad 180000 $ i była ponad 2 razy większa niż wartość mieszkania. Ostatecznie Raffray zmarł na raka w wieku 77 lat w grudniu 1995 roku, prawie 2 lata wcześniej niż Jeanne, i wdowa po nim płaciła pensję aż do jej śmierci. W czasie tych 32 lat, kiedy dostawała pensję od rodziny Raffray, żartowała sobie, że rywalizuje z biblijną postacią Matuzalemem, synem Henocha będącym najstarszym człowiekiem wymienionym w Starym Testamencie, który żył 969 lat.

Jeanne mieszkała sama aż do 110 roku życia, kiedy w 1985 roku wybuchł mały pożar w jej mieszkaniu i wtedy zamieszkała w domu opieki w Arles. Jej międzynarodowa sława zyskała na sile, gdy w 1988 roku obchodzona była 100 rocznica wizyty Vincenta Van Gogha w Arles. Była to okazja do spotkań z dziennikarzami, w czasie których opisywała go jako brudnego, źle ubranego, niemiłego, bardzo brzydkiego, niegrzecznego, nieuprzejmego i odrażającego. Nazywali go obłąkanym. Wspominała również sprzedaż kolorowych ołówków Vincentowi Van Goghowi i budowę wieży Eiffela, której była świadkiem, nad której fundamentami prace rozpoczęły się w styczniu 1887 roku.

Przez ostatnie 10 lat życia Jeanne zwyczajem było we Francji określanie jej przez media "Seniorką ludzkości". Co roku w dniu urodzin raczyła reporterów żartami odnośnie tajemnicy swojej długowieczności odpowiadając, że to przez śmiech, aktywność i żołądek jak u strusia, a jedno z najbardziej pamiętnych wytłumaczeń było, że Bóg musiał zapomnieć o niej. Francuzi mieli swoje własne teorie, dlaczego żyje tak długo, w których zauważali, że spożywała oliwę z oliwek i wcierała w skórę, piła wino porto, jadła prawie kilogram czekolady tygodniowo i jeździła na rowerze aż do wieku 100 lat. Pracownik naukowo badawczy Jean-Marie Robine zajmujący się badaniem zdrowia społeczeństwa, który jest jednym z autorów książki o Jeanne Louise Calment, powiedział że jej wielką siłą była odporność na zdenerwowanie. W telefonicznym wywiadzie powiedział:

"Sądzę że była osobą, która w sensie biologicznym i organicznym, była odporna na stres. Kiedyś powiedziała: 'Jeśli nie możesz nic z tym zrobić, po prostu przestań się tym martwić.' "

Pomimo słabnącej kondycji fizycznej Jeanne wciąż wykazywała imponującą bystrość umysłu i pozytywny nastrój. Po przekroczeniu 110 lat mawiała:

"Miałam w życiu tylko jedną zmarszczkę i siedzę na niej."

W wieku 114 lat w 1990 roku miała krótki występ w filmie o Vincencie Van Goghu "Vincent and Me", co uczyniło ją najstarszą osobą, która wystąpiła w filmie. Miesiąc przed 115 urodzinami przewróciła się i złamała dwie kości i po operacji poruszała się tylko na wózku inwalidzkim. Jej pamięć zaczęła szwankować, ale zachowała cięty język. Gdy ktoś się z nią rozstawał mówiąc:

"Do następnego roku, być może" - ona ripostowała: "Nie widzę przeszkód, dlaczego nie! Nie wyglądasz mi aż tak źle."

Wystąpiła też w 1995 roku w filmie dokumentalnym o jej życiu "Beyond 120 Years with Jeanne Calment" (Jeanne Calment życie po stu dwudziestce). Na jej 121 urodziny w 1996 roku wytwórnia płytowa wydała płytę "Maitresse Du Temps" (Pani czasu) z 4 utworami, w których wykorzystano fragmenty jej wspomnień z muzyką w tle. Co ciekawe Jeanne paliła papierosy od 21 roku życia do 117, ale z tego co wiadomo nie więcej niż 2 dziennie. Przestała palić głównie ze względu na wzrok, który pogorszył jej się tak bardzo, że nie mogła sama zapalać papierosów, a nie cierpiała prosić kogoś o pomoc. Na jednym z jej ostatnich przyjęć napomknęła co jest potrzebne, żeby życie było interesujące, nawet tak długie jak jej:

"Marzę, myślę, wspominam swoje życie. Nigdy się nie nudzę."

W dniu jej 122 urodzin 21 stycznia 1997 roku została podana informacja, że nie będzie już więcej występować publicznie ze względu na poważne pogorszenie zdrowia. Zmarła z przyczyn naturalnych tego samego roku 4 sierpnia. Po jej śmierci Michel Vauzelle, mer Arles, powiedział że miasto jest w żałobie:

"Ona była żyjącą pamięcią naszego miasta. Przynosiła nam pocieszenie i nadzieję swoją żwawością, humorem i delikatnością. Przez krótki czas mieliśmy nadzieję, że jest nieśmiertelna."

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Proszę nie reklamować stron internetowych.